Archiwum
30.03.2012

Hamlet po trzydziestce

Paweł Szkotak Michał Larek
Rozmowy


Z Pawłem Szkotakiem, reżyserem spektaklu „Hamlet” wystawianego obecnie na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu, rozmawia Michał Larek

Dlaczego „Hamlet”?
Jest to sztuka, którą wszyscy znają. Nawet ci, którzy jej nie czytali. To ikona kultury. Popkultury nawet – widziałem papierosy marki „Hamlet”.

„Hamlet” sam wpisał się do naszej pamięci.
Dlaczego tak się stało? Trudno powiedzieć.
To najdłuższa sztuka Szekspira. Rozbudowana, wielowątkowa. Cztery tysiące dwieście dwadzieścia sześć wersów. Głośne czytanie zajmuje cztery i pół godziny, wystawienie całości pewnie ponad pięć i pół. Dramat, który opowiada o walce o władzę. Jest to też sztuka o polityce. O tym, jaką cenę trzeba zapłacić za wygraną w polityce i czy warto ją zapłacić. Ale jest to też dramat rodzinny. O tym rzadziej się mówi, a my właśnie to chcemy podkreślić. Te powikłane, ciemne związki rodzinne mocno rzutują na to, kim ci ludzie są, w jaki sposób uprawiają politykę, istnieją w świecie, realizują swoje cele. Mamy tu dwie rodziny: Starego Hamleta, Gertrudy, jej drugiego męża Klaudiusza, Hamleta, no i Poloniusza, Leartesa, Ofelli.

Jaką ciemną tajemnicę skrywa rodzina Poloniusza?
Przede wszystkim jest to rodzina, w której nie ma matki. O żonie Poloniusza Szekspir nie napisał ani słowa. Nie wiemy, czy umarła. Nie mamy pewności, czy Ofelia i Leartes pochodzą od tej samej matki. Wiemy jedynie, że Ofelia jest jakiegoś rodzaju obciążeniem dla Poloniusza. Wiemy, że Ofelię traktuje on gorzej niż Leartesa. Możemy wnioskować, że Ofelia pochodzi z nieprawego łoża albo jest córką niekochanej żony… Momentami „Hamlet” jest sztuką dość mizoginistyczną.
O wiele więcej napisał Szekspir o tajemnicach rodziny Hamleta. Powtórne, dość pospieszne wyjście Gertrudy za mąż. Niejasne związki Gertrudy z jej synem. I tak dalej, i tak dalej. Nie chciałbym zbyt wiele zdradzać przed premierą…
Rodzina ma wielki wpływ na to, jakimi ludźmi się stajemy. Ten wątek jest dla nas ważny. Takiemu intymnemu sposobowi opowiadania o Hamlecie sprzyja też fakt, że wystawiamy sztukę w Malarni, czyli na scenie kameralnej. Będzie można zobaczyć z bliska twarz aktora, sposób jego gry, jego emocje.

Kto zagra Hamleta?
Wiadomo, że to wybór decydujący. U nas zagra go Michał Kaleta. Jest to więc Hamlet, który ma trzydzieści parę lat. Mężczyzna, który wchodzi w swoją pierwszą smugę cienia. Spotyka się z rozczarowaniem, którego ludzie doświadczają w tym wieku. Pewne rzeczy już minęły i zostały bezpowrotnie utracone. Cała filozofia Hamleta, jego sposób odbierania świata są związane z tym szczególnym wiekiem.

Harold Bloom pisze w jednej ze swych książek, że pomiędzy Hamletem z pierwszych czterech aktów a Hamletem z piątego zieje przepaść. Książę z ostatniej części wie już wszystko.  
To prawda. Mogę zdradzić, że przesunąłem najsłynniejszy monolog świata („Być albo nie być”) do piątego aktu. Właśnie tam jest jego miejsce według naszej interpretacji. Ten monolog tuż przed końcem znaczy co innego. Jest monologiem dojrzałego Hamleta.

Nad czym więc zastanawia się Hamlet w tym przeniesionym monologu?
Widzowie sami będą mogli odpowiedzieć sobie na to pytanie po obejrzeniu spektaklu. Monolog pojawia się tuż po scenie, w której Hamlet na nowo przeżywa śmierć swojego ojca.

Mówi się też, że „Hamlet” opowiada o teatrze, teatralności świata. Według Blooma, nikt wcześniej nie napisał dramatu tak obsesyjnie drążącego ów wątek.
Tak. Widać tu ogromną miłość do teatru. I wiedzę na jego temat. Szekspir znakomicie pokazuje, jak ludzie uprawiają teatr, aby ukryć swoje zbrodnie. Jest tu więc też teatr życia politycznego. W tym świecie nie można pozwolić sobie na szczerość. Kto to robi, ten przegrywa.

W tym świecie wszyscy przekonują wszystkich do swoich racji. Szekspir pokazuje więc świat jako przestrzeń permanentnej perswazji.
Tak. Tu wszyscy siebie prowokują, oszukują.
Ta teatralność ma więc wiele wymiarów.

Zanim włączyłem dyktafon, powiedział Pan, że kontekstem Waszej interpretacji jest „nowoczesna demokracja medialna”.
Realizacja jest współczesna. Zarówno pod względem scenograficznym, jak i kostiumowym. „Hamlet” mówi o dzisiejszym sposobie uprawiania polityki. Politycy liczą się z mediami. Wiele rzeczy robią na użytek mediów.

Teatralność będzie tu przekładana na medialność?
W pewnym sensie tak.

Mniej więcej od lat 60. mówi się pełnym głosem o tym, że media wytwarzają rzeczywistość, i co więcej, warunkują pojęcie prawdy. Czy to przeświadczenie też będzie budowało Wasz kontekst?
„Rzeczy nie są dobre czy złe same w sobie. Są takie, jakimi nam się wydają”. Te słowa Hamleta to kryptocytat z Montaigne’a. Coś w tym oczywiście jest, ale przecież Szekspir nie uprawia relatywizmu moralnego. Hamlet walczy w imię pewnych wartości.

Jakich? Doprowadza do szaleństwa i w konsekwencji skazuje na śmierć Ofelię, zabija Klaudiusza…
Zabija Poloniusza, wysyła na śmierć Rosencrantza i Guildensterna [śmiech]. No, nie ma czystych rąk…

No i naprawdę blisko jest tylko z duchem ojca, czyli fikcją, która stymuluje go do działania. Prawdziwy humanista! [śmiech]
Hamlet i Kladiusz nie wiedzą, w którą stronę runie ta lawina. Klaudiusz, zabijając starego Hamleta, miał nadzieję, że to będzie tylko jedno morderstwo, dzięki któremu uda się wprowadzić lepsze, bardziej nowoczesne rządy. No, ale tak to u Szekspira, robiąc jeden krok, trzeba zrobić następny, potem kolejny i tak do katastrofy. Podobnie jest z Hamletem. Ale mimo wszystko poważna część widowni z nim empatyzuje.

To jest ciekawe.
Prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że stawia on wszystkie najważniejsze pytania, które i my sami sobie zadajemy. Są to pytania o to, po co w ogóle żyjemy, co jest warte nasze życie i jaki jest sens znoszenia codziennych upokorzeń.

Pada tu odpowiedź?
Myślę, że nie pada. I na tym też polega wielka tajemnica „Hamleta”, która jest nierozwiązywalna.

Dlaczego ta sztuka (jak i wiele innych) kończy się masakrą?
Ma to z pewnością także swoje historyczne powody, związane z gustem samego Szekspira i modą panującą w teatrze elżbietańskim. Widz tamtych czasów lubił oglądać krew, zbrodnie… Ale jest też powód inny, ważniejszy. Otóż śmierć jest ostateczną miarą wszystkiego. Śmierć jest znakiem zapytania, który każe przemyśleć wszystkie nasze decyzje albo nawet je zakwestionować. Spotykając się ze śmiercią, ocierając się o śmierć, zadajemy sobie wszystkie te pytania.

Poznań, 13.03.2012 r.

fot. Krzysztof Bieliński, dzięki uprzejmości Teatru Polskiego w Poznaniu

Zobacz recenzję spektaklu “Hamlet”

alt