Archiwum
02.08.2013

Do trzech razy sz(t)uka?

Justyna Knieć
Festiwale

Wczesną wiosną 2011 roku Jan A.P. Kaczmarek zwołał w Warszawie pierwszą konferencję prasową, na której oficjalnie ogłoszono organizację nowej „platformy wymiany idei”. Pierwszy Transatlantyk odbywał się jednak w aurze małego skandalu, bo pod kontrowersyjnym mecenatem prezydenta Poznania i ojcowską ręką ówczesnego wiceprezydenta Sławomira Hinca, który uparcie twierdził, że osobiście zaprosił słynnego kompozytora do Poznania. Nie można było jednak odmówić organizatorom festiwalu tego, że w kulturalnie zapyziałym Poznaniu (tak stolicę Wielkopolski widzą mieszkańcy innych miast) powiało świeżością, ospałe po festiwalu maltańskim miasto wypełniała przez kilka sierpniowych dni niespotykana energia.

Po drugiej edycji wciąż czegoś brakowało, by nazwać festiwal doskonałym – oparty na kilku mocnych, nagradzanych tytułach Transatlantyk 2012 nie zachwycił filmowo, a organizatorzy próbowali rozszerzać formułę poprzez włączenie do jego programu wydarzeń teatralnych czy designu. Trudno powiedzieć, czy bardziej skorzystał na tym krystalizujący się wizerunek Transatlantyku, czy może właściciel poznańskiej fabryki mebli, który po festiwalu wprowadził do sprzedaży detalicznej oblegane przez widzów specjalne, „kinowe” łóżka.

Spoglądając na program tegorocznego Transatlantyku, liczę na to, że wreszcie w tym roku stanie się on prawdziwym festiwalem idei. Do takich przypuszczeń skłania przede wszystkim niezwykle bogaty zestaw paneli dyskusyjnych z udziałem filmowców, muzyków, dziennikarzy, ekologów, przy czym gwoździem programu spotkań może się stać „Poznań dla ludzi”– dyskusja z udziałem miejskich urzędników i poznańskich społeczników. O tym, że Transatlantyk chce być lokalnym forum wymiany myśli, świadczy też włączenie do jego programu filmu „Eksmisja” Filipa Antoniego Malinowskiego o starszym małżeństwie poznaniaków, który może być kolejnym głosem we wciąż aktualnej dyskusji na temat działalności poznańskich kamieniczników. Od rozważań na temat kryzysu można przejść do refleksji nad tożsamością, zachęcająco bowiem prezentuje się filmowy blok „Poza gatunkiem: superbohater”. Ciekawa jestem, jak współcześni (anty)herosi, noszący wdzianka z każdą literą alfabetu, prezentują się zbiorowo i w jaki sposób filmowcy przepracowali w duchu postmoderny mit superbohatera.

Na pewno znowu będzie się cieszyć popularnością prezentowany w Kinie Muza cykl „Kino klasy B” z takimi perełkami, jak na przykład „Królowa krwi” czy „Drakula kontra Frankenstein”. Z filmów kultowych napomknę jeszcze z obowiązku (bo bilety rozeszły się błyskawicznie) o prezentowanej w Kinie Łóżkowym „Morderczej oponie”, której pokazy sprzed kilku lat wciąż pewnie pamiętają bywalcy Nowych Horyzontów. W kinie plenerowym będzie można spędzić czas nie tylko w pozycji horyzontalnej i nie tylko na placu Wolności w centrum miasta, festiwalowym novum bowiem jest Mobilne Kino Skody, które w pięciu poznańskich dzielnicach zaprosi na seans ich mieszkańców. I tu ciekawostka: kino plenerowe pojawi się w bliskim sąsiedztwie miejsc, z których nie tak dawno zniknęły kino Wilda czy przeniesione kino Malta.

Obok nagradzanych na festiwalach: rumuńskiej „Pozycji dziecka” (Złoty Niedźwiedź) czy „Piety” Kim Ki-duka (Złoty Lew), pozycją obowiązkową dla wszystkich kinomanów jest cykl „Filmowa Droga Mistrza: Stanley Kubrick”. Nadarza się bowiem niecodzienna okazja, zwłaszcza dla roczników ’70 i ’80, by na dużym ekranie skonfrontować swoje wrażenia z seansów najbardziej znanych dzieł tego reżysera, oglądanych kiedyś na starych kasetach wideo czy w telewizji.

Życząc sobie i wam takich samych emocji jak te, które towarzyszyły kiedyś oglądaniu „Mechanicznej pomarańczy” czy „Lśnienia” mistrza Kubricka, zapraszam do lektury relacji z Transatlantyk Festival Poznań.

Zobacz także kolejne relacje z festiwalu:

Portrety buntowników

Nie tylko Yoko Ono

alt