Archiwum
17.02.2015

Deszcz z Jagniątkowa

Ewelina Grygier
Muzyka

W swoim manifeście o przyszłości muzyki John Cage pisał: „gdziekolwiek jesteśmy, słyszymy głównie hałas. Kiedy go ignorujemy, przeszkadza nam. Kiedy go słuchamy, fascynuje nas. Odgłos ciężarówki jadącej z prędkością 80 km/h. Zakłócenia fal między stacjami. Deszcz. Chcemy uchwycić i kontrolować te dźwięki, chcemy je wykorzystywać – nie jako efekty dźwiękowe, tylko jako instrumenty muzyczne” („The Future of Music”). W podobny sposób traktują materię dźwiękową śpiewaczki z Sutari, które w swojej wokalno-instrumentalnej muzyce wykorzystują fascynujące je odgłosy codzienności. Praktyka ta ma długą tradycję i nie jest już terra incognita (wystarczy wymienić kilka nazwisk: Murray Shaffer, Krzysztof Knittel, Mikołaj Trzaska, Lorenc Barber, Karl Heinz Stockhausen…).

Grupę Sutari, która zadebiutowała płytą „Wiano”, tworzą: Barbara Songin (śpiew, basetla, bęben obręczowy), Kasia Kapela (śpiew, skrzypce, perkusjonalia) i Zosia Barańska (śpiew, skrzypce, perkusjonalia). Każda z instrumentalistek gra także na „instrumentach codziennych”, które mocno słychać na tej płycie, a są to między innymi: woda, tarka i deska kuchenna, nóż, kieliszek, butelki, klucze płaskie, mikser…

Wykorzystanie pejzażu dźwiękowego wsi, deszczu, szczekania psa, a także odgłosów kuchni sprowadza muzykę Sutari „do domu”, do źródła. Słyszymy ją w szerszym kontekście wiejskiego krajobrazu muzycznego. Z kolei sprzęty kuchenne symbolizować mogą więź z wszystkimi wiejskimi kobietami śpiewającymi podczas wykonywania różnorakich prac. Z drugiej strony, dzięki zastosowaniu elementów współczesnych, na przykład miksera (wydaje się, że na płycie bardzo ładnie mógłby też zabrzmieć odgłos ukończenia zadania przez mikrofalę), słuchacz uświadamia sobie, że wokalistki są współczesnymi kobietami. To bardzo ważny komunikat. Niektórzy muzycy, zwłaszcza ci, którzy wykonują polską muzykę tradycyjną, często zapędzają się ze stwierdzeniami o niezmienności tradycji i usilnie przekonują swoją publiczność, że są tacy sami i grają tak samo jak wiejscy muzykanci w XIX stuleciu. Z oczywistych powodów jest to niemożliwe. „Tradycja, żeby trwać, musi się zmieniać” – pisał Jerzy Szacki.

Jednym z ciekawszych utworów na krążku jest energetyczny „Jeleń”. Utwór zaprezentowany został w wersji koncertowej. Rozpędzone zwierzę gna w tempie wielkopolskiego wiwata, skrzypki grają, a Sutari śpiewa o tym, że „gęgała gęgała siwa gęś nad wodą, oszaleć oszaleć chłopaku za tobą”. W pewnym momencie wydaje się, ze następuje celowe zwolnienie. Później jednak okazuje się, że wahanie było raczej przypadkowe. Całkiem szkoda, bo intencjonalne zatrzymanie rozpędzonego jelenia, tuż przed fragmentami soulowej a capelli byłoby dość ciekawe interpretacyjnie i brzmieniowo.

Intrygującym zabiegiem jest „Zapowiedź etnograficzna” w wykonaniu Piotra Kędziorka – którego głos jest dobrze znany słuchaczom radiowej Dwójki. Zapowiedź została stworzona na wzór tych stosowanych przez terenowe ekipy nagraniowe, na przykład przez Jadwigę i Mariana Sobieskich czy poszczególne ekipy Ogólnopolskiej Akcji Zbierania Folkloru Muzycznego. Artystki piszą, że ich zapowiedź jest hołdem złożonym „archiwistom, etnomuzykologom i entuzjastom muzyki ludowej, dzięki którym powstają bogate zbiory […]”. Miły to gest – zwłaszcza w kontekście nasilających się okresowo ideologicznych sporów pomiędzy praktykami a teoretykami. „Zapowiedź etnograficzna” to, z jednej strony, nawiązanie do źródeł, z których obficie czerpią współcześni wykonawcy polskiej muzyki ludowej, z drugiej – nowatorski sposób na zaprezentowanie odbiorcy elementów biograficznych artysty (tutaj: rok urodzenia, nazwisko panieńskie). Szkoda tylko, że w sekwencji zapowiedzi „Mazurków od Kołazińskich” zabrakło zakończenia typowego dla nagrań terenowych. Brak tu bowiem ponownego głosu Piotra Kędziorka wypowiadającego formułę „dalsze zwrotki następują”… Być może jednak sentencja taka byłaby niezrozumiała dla osób, które nie miały do czynienia z nagraniami terenowymi. Często bowiem z racji ograniczonych możliwości materiałowych (mówiąc dokładniej: z uwagi na dostępną nikłą ilość i długość taśm) nagrywano tylko jedną, dwie zwrotki, a resztę jedynie zapisywano. À propos: gdyby ktoś chciał pośpiewać wspólnie z Sutari, książeczka dodana do płyty zawiera wszystkie wyśpiewane na płycie teksty.

Wieńczący płytę „Trans” to utwór rzeczywiście transowy. W śpiewie i nakładających się głosach doskonale wyczuwalny jest charakter wirującego oberka. Lekko niestrojący bęben wprowadza nastrój grozy i tajemnicy. Równie hipnotyczny jest numer „Idzie niedźwiedź”, w którym quasi-rapowa recytacja osadzona została na ostinatowych partiach wokalnych.

Instrumentarium stosowane przez zespół stanowi zapewne duże wyzwanie dla polskich akustyków, chociaż podczas koncertu Sutari w ramach „Sounds Like Poland” jajko rozbijane o patelnię i cała reszta instrumentów kuchennych zabrzmiały bardzo dobrze. Mimo zastosowania na tej płycie odgłosów dość nietypowych, nie ma tutaj niepotrzebnych fajerwerków, a poszczególne utwory, nawet takie, jak energetyczny „Jeleń”, przesycone są – rozumianym w pozytywnym sensie – spokojem. Sprawia to, że płyty słucha się w miłym odprężeniu.

Na koniec warto powiedzieć, że płyta poza swoimi walorami akustycznymi i estetycznymi jest także bardzo ładnie wydana. Prosty i przejrzysty, ale zarazem stylowy i współczesny design idealnie pasuje do nieśpiesznej, wysmakowanej i w gruncie rzeczy minimalistycznej muzyki grupy Sutari.

Sutari, „Wiano”
Sutari
2014

Fot. Piotr Spigiel