Archiwum
17.11.2011

Częściowe odkupienie „ziemi niczyjej”

Katarzyna Kozłowska
Literatura

„The ghost of Roger Casement
is beating on the door”
William Butler Yeats „The Ghost of Roger Casement” (1938)

Mario Vargas Llosa usytuował swoją nową powieść „Marzenie Celta” w początkach XX wieku pomiędzy Imperium Brytyjskim a rejonami Afryki Zachodniej. Autor cofa nas do wydarzeń sprzed 100 lat rozgrywających się w głębi afrykańskiej dżungli, gdzie w górę rzeki Kongo zapuszczamy się z licznymi notatkami, rządowymi raportami i dziennikami sir Rogera Casementa (1864–1916). Angielski dyplomata irlandzkiego pochodzenia po służbie w Nigerii, Angoli i Maputo oraz misji w Peru objął stanowisko konsula brytyjskiego w Bomie, w stolicy Konga Belgijskiego. Jego zadaniem jest sprawdzić, czy zarzuty stawiane przez misje chrześcijańskie w sprawie nadużyć oraz przestępstw popełnianych na rdzennej ludności w rejonie panowania belgijskiego króla Leopolda II są prawdziwe.

Żmudna praca wykonywana dla rządu angielskiego polegająca, na typowych czynnościach konsularnych (zapisywanie statków przypływających i odpływających, towarów wyładowywanych z frachtowców etc.), a także pisaniu raportów w myśl pokrzepiającej zasady kolonialnej „Cristianism, Civilization, Commerce”, okazała się gwoździem do trumny dla irlandzkiego bohatera. Roger Casement nie dał się bowiem zredukować do roli nadwornego sekretarza wielkiej monarchii.

Dochodzenia podjęte przez Casementa w sprawie potencjalnych nieprawidłowości w koloniach obnażyły faktyczną działalność zachodnich administratorów w osadach, obozach, faktoriach, misjach i stacjach w rejonie zachodniej Afryki. Przeraźliwe sceny poddaństwa oraz prób zastraszania, przekupywania autochtonicznej ludności ukazują, jak w rzeczywistości biały człowiek, legendarny zdobywca bał się potwornego lądu. Europejscy poszukiwacze wrażeń, którzy najechali Afrykę, bezlitośnie ją splądrowali i rozszarpali niczym bezbronne zwierzę. Kolonia Królestwa Belgii opisana przez sir Casementa to w rzeczywistości obóz pracy przymusowej.

Ego kolonizatorów rosło w siłę w rytmie wystrzałów z muszkietów w hebanową nieujarzmioną dzicz. Totalne piekło na ziemi grzało mocno, ale bardziej grzał blask krociowych interesów, które zapewniał kauczuk – czarne złoto. Europejczycy zostawili filantropię na londyńskich (i belgijskich) salonach.

Deprecjonowanie powszechnie uznawanych za „bohaterów narodowych” krzykaczy (m.in. Henry’ego Stanleya) oraz ujawnianie brudnych interesów domniemanego białego oswobodziciela zaprowadziło Casementa do najbliższej mu prawdy. Jako irlandzki nacjonalista Casement stwierdza, że nie tylko dalekie rubieże południa, ale także jego ojczyzna jest kolonią, zaś jego matka nigdy nie była protestantką ani probrytyjską aktywistką. Kolaboracja z ówczesnym Cesarstwem Niemieckim, udział i aresztowanie angielskiego dyplomaty w 1916 roku po nieudanym powstaniu wielkanocnym w Dublinie doprowadziły go do najcięższych więzień i zarzutu zdrady, za którą być może będzie musiał zapłacić najwyższą cenę.

Niejednoznaczne i głęboko obarczające stają się też potajemne notatki Casementa: „The Black Diaries”. Dowiadujemy się z nich, że on sam ulegał fantazjom bycia „panem” wobec seksualności dzikich. Wiktoriańska Anglia debatowała z oburzeniem o deprawacji, jaka stała się jego udziałem. Do dziś nie wiadomo, czy tajne dzienniki są jedynie wymysłem bujnej fantazji Casementa czy może sprytnie przygotowaną zasadzką na zdrajcę. Jeśli „The Black Diaries” są autentyczne, to tak pojmowany zew natury jest już w obecnych czasach tylko względnie obsceniczny. Co ciekawe, skazaniec przebywał w Tower of London – w więzieniu, w którym wcześniej za podobne „przewinienia” osadzony był Oscar Wilde.

Sir Roger Casement poprzez swój młodzieńczy pochód do ideałów i podróżniczej pasji autentycznego odkrywania plemiennych obyczajów przekroczył tabu podwójne, został podstępnym zdrajcą grającym na nosie Imperium i homoseksualnym zboczeńcem bez prawa łaski.

Przebiegłość i makiawelizm białych zdobywców ostały się na swoim terytorium roszczeń do bezwarunkowej władzy i chwały. Naiwność „ostatniego sprawiedliwego” porusza jedynie konsekwentnym parciem na szafot.

W chwilach decydujących, ważących jego losy nie poparł Casementa wieloletni przyjaciel i pisarz Joseph Conrad. Dziś już wiemy, kto zainspirował Conrada do napisania arcydzieła o zgrozie paraliżującej Marlowa w sercu kongijskiej dżungli. Casement pokazał autorowi „Jądra ciemności” prawdziwe oblicze Czarnego Lądu i sytuację w ówczesnym Wolnym Państwie Kongijskim.

Najnowsza książka Vargas Llosy gruntownie demaskuje cel wielkiej ekspedycji Zachodu w rejony południa. Wyścig o kontynent dopowiedziały ponure raporty autentycznego urzędnika sir Rogera Casementa. Książka noblisty, mimo innej epoki i nowego rozdania w stosunkach z Afryką, powinna uzupełnić analityczne księgozbiory badaczy postkolonializmu. Niech będzie częściowym odkupieniem „ziemi niczyjej”, zaczątkiem autentycznego zrozumienia wykresów o gnębiących spadkach i wzrostach ludności tubylczej.

Człowieczeństwo bywa relatywnym narzędziem umysłu, moralność bywa przebiegła i zależna od wiatru wiejącego z południa. Mario Vargas Llosa opisał postać niezwykłą, dokumentatora kolonializmu, który znał nie tylko trajektorie frachtowców po oceanie, ale też w dobie kolonializmu cechował się ogromną empatią wobec ludności autochtonicznej. Inną trajektorią do zrozumienia przypadku sir Casementa niech będzie niezbadany los, który wybiera dobrego człowieka do złej gry i zasadzki bez wyjścia. Marzenie nieustraszonego Celta o Czarnym Lądzie stało się dla niego jądrem ciemności. Dzięki nowej powieści Maria Vargas Llosy sir Roger Casement odzyskał należny mu piedestał.

Mario Vargas Llosa „Marzenie Celta”
Wydawnictwo Znak
Kraków 2011

alt