Archiwum
27.04.2018

Badacz ludowych historii nasłuchuje źródeł

Piotr Kuligowski Wiktor Marzec
Literatura Rozmowy Poznańska Nagroda Literacka

O „Rebelii i reakcji” z Wiktorem Marcem rozmawia Piotr Kuligowski

 

Kiedy, dlaczego i w jakich okolicznościach narodził się pomysł napisania „Rebelii i reakcji”?

Sam pomysł narodził się kilka lat temu, wraz z początkiem mojego zainteresowania kulturą robotniczą Łodzi. Miałem wówczas poczucie, że kultura ta silnie wiąże się z przestrzenią miasta, które mnie otacza i z tego powodu czułem się niejako zobligowany do prowadzenia badań nad jej przeszłością. Gdy zaczynałem interesować się tą tematyką, koleżanki i koledzy z mojej ówczesnej jednostki, czyli z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, żartowali, że nie miałem innego tematu badawczego i wybrałem ten, który widnieje na tabliczce z nazwą ulicy wiszącej na budynku instytutu (ul. Rewolucji 1905 roku). Nie była to do końca prawda, jednak to otaczająca przestrzeń miejska skłaniała mnie do zainteresowania tematem. Wtedy też zacząłem czytać relacje biograficzne, zgromadzone w zbiorach Archiwum Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ. Z czasem zdałem sobie sprawę, że osiowym wydarzeniem organizującym pamięć tych ludzi była właśnie rewolucja 1905 roku. Spostrzegłem, że nie jestem w stanie zrozumieć łódzkiej przestrzeni bez zainteresowania się ową rewolucją. Kolejnym etapem były więc intensywne lektury opracowań na temat tego wydarzenia.

Czy z tych lektur wyłoniło się przekonanie o jakimś istniejącym braku interpretacyjnym, który postanowiłeś wypełnić, zabierając się za pracę nad tematem?

Tak. Zdałem sobie sprawę, że jest tutaj jeszcze sporo do zrobienia. Większość tej literatury powstała bowiem dość dawno temu, a sama rewolucja w ostatnich latach zniknęła z radaru polskiej historiografii. Stało się tak między innymi dlatego, że w historiografii zaczęła dominować narracja o jednolitym narodzie, a wszystko, co się w niej nie mieściło, zostało zepchnięte na margines. Problemu nie należy jednak redukować tylko do uznania rewolucji za część pamięci socjalistycznej. Symboliczny rok 1905 był momentem bardzo wielowątkowego antagonizmu i nie dawał się wpisać w żadną prostą opowieść. Główny problem z istniejącymi opracowaniami na temat rewolucji nie polegał na tym, że były one przygniecione oficjalną narracją PRL-owską, tylko na tym, że w międzyczasie zmieniła się wrażliwość metodologiczna związana z badaniem przeszłości. Uznałem, że tamte doświadczenia zasługują na ponowną lekturę z bagażem nowszych podejść, także tych z pogranicza dyscyplin naukowych.

Zmierzamy w ten sposób do kwestii inspiracji teoretycznych. Kto towarzyszył Tobie podczas tej próby przemyślenia na nowo rewolucyjnych doświadczeń?

Książka ma pod tym względem charakter synkretyczny, gdyż pojawia się w niej wiele kategorii i ujęć teoretycznych, które na pierwszy rzut oka mogą się wydawać niezbyt komplementarne. Chciałem podjąć pewną grę z czytelnikami i dotrzeć do różnorodnych odbiorców. Chciałem, by książkę przeczytali zarówno historycy (w tradycyjnym sensie), jak i osoby, dla których atrakcyjne poznawczo są terminy z zakresu filozofii politycznej.

Główne inspiracje, które napędzały moje myślenie, to z jednej strony wczesne badania Jacquesa Rancière’a nad problematyką przekraczania granic klasowych i wytwarzania różnego rodzaju marginesów czy przestrzeni wolności w obrębie proletariackich praktyk kulturowych. Z drugiej strony inspirację stanowił dla mnie dorobek filozofii politycznej spod znaku teorii dyskursu i analiz pola politycznego, do której istotny wkład wniósł na przykład Ernesto Laclau. Umożliwiło mi to ogląd dynamiki przekształceń pola politycznego, w którym uczestniczyli różni aktorzy posługujący się odmiennymi opowieściami i konkurujący o poparcie ze strony grup społecznych dopiero wchodzących na polityczną scenę (przede wszystkim masowo mobilizowanych robotników). Dzięki temu mogłem interpretować tę rzeczywistość za pomogą kategorii pozwalających na wyjście poza sztywną opowieść o narodzie, który budzi się do życia politycznego albo o klasie, która zdaje sobie sprawę z własnej opresji.

Mówiłeś o słabościach istniejącej literatury. Czy jest jednak jakaś książka o rewolucji, która zainspirowała Cię w sposób szczególny?

Są oczywiście dobre książki na ten temat, pozostające w nurcie historiografii klasycznej. Ważnym punktem odniesienia była dla mnie praca Roberta E. Blobauma „Rewolucja, Russian Poland, 1904–1907”, w której rewolucja jest ukazana jako próg demokratyzacji polityki i wejście Polski w nowoczesność. Ten aspekt chciałem rozwinąć w sposób bardziej szczegółowy, pytając o to, jak konkretne osoby, robotnicy czy aktywiści polityczni przeżywali i rozumieli własne doświadczenia.

Przejdźmy do kwestii samych badań. Sporo mówiłeś o inspiracjach i stosowanych kategoriach, jednak wiele młodych badaczek i wielu młodych badaczy w Polsce, zafascynowanych historią ludową, zmaga się często z niezrozumieniem, a wręcz z oporem ze strony środowiska naukowego. Czy spotykałeś się z negatywnymi opiniami, aplikując tego typu kategorie do swoich badań?

Miałem to szczęście, że książka nie powstała na stopień naukowy w obrębie żadnej z dyscyplin uprawianych w polskim obiegu akademickim. Te badania rzeczywiście nie znalazły specjalnego uznania w obliczu komisji na moim macierzystym wydziale, gdyż nie mieściły się w ramach dyscyplinarnej socjologii, która jest tam uprawiana. Później zacząłem pisać doktorat poza Polską. Badania, których efektem stała się książka, zostały sfinansowane w ramach grantu Narodowego Centrum Nauki. Miałem więc sporą swobodę działania. Oczywiście na bieżąco konfrontowałem się z różnymi grupami odbiorców. Koniec końców, historia oddolna to jest już przeterminowane podejście – wiele już napisano o podmiotowości klas ludowych. Trzeba było kombinować dalej, i stąd książka zestawia elementy historii ludowej i historii intelektualnej inteligenckich elit, zwarte w polemicznym uścisku.

Jednym z najtrudniejszych zadań, stojących przed badaczami ludowej historii, jest znalezienie adekwatnych źródeł. W Twojej książce zwłaszcza rozdział „Rebelia” opiera się na ukazaniu oddolnych działań robotników w rewolucji. Jakie typy źródeł wykorzystałeś w swoich badaniach?

Znajdowanie źródeł do historii ludowej rzeczywiście jest trudne. Za określonymi wyborami w tej kwestii stoi zawsze arbitralna decyzja. Interpretacja adaptacyjna nie zawsze podąża śladem wytyczonym przez klasyczną historiografię, która raczej zaciera swoje decyzje metodologiczne. Historia ludowa to przeważnie rekonstrukcja „pod włos”, a nie literalne czytanie tekstu. Przykładowo w mojej książce jedną z najważniejszych grup źródeł stanowiły ulotki polityczne, a zatem teksty pisane przeważnie przez inteligencję. Nie jest to źródło bezpośrednio wyrastające ze świata kultury robotniczej. Przedmiotem moich analiz były także materiały autobiograficzne, pisane w okresie późniejszym, a więc nieuchronnie uwikłane w pracę pamięci czy kontekst polityczny, w którym powstały (tj. międzywojnie lub okres po 1945 r.). Źródła te nie dają bezpośredniego dostępu do konkretnych doświadczeń kulturowych i politycznych z okresu rewolucji. Pozwalają na domysły na temat społecznej dynamiki tych wydarzeń na podstawie znajomości fragmentów złożonego kontekstu interakcji i komunikacji. Do pewnego stopnia przydatne były także źródła administracyjne, w których na przykład carscy funkcjonariusze opisywali różne przejawy stłumionych buntów i wystąpień. Teksty te mają jednak tendencję do replikowania struktur interpretacyjnych, którymi operują policjanci, na przykład szukania konkretnych sprawców danych wypadków. Całe to badanie to było kreatywne odtwarzanie tego, co stało za powstaniem wszystkich tych śladów, ze świadomością ich tekstowego charakteru i wielokrotnego zapośredniczenia.

„Rebelia i reakcja” ukazała się w 2016 roku. Czy w ramach dotychczasowych dyskusji wokół niej wyłonił się jakiś problem, który uważasz za szczególnie ciekawy?

Najciekawsza dla mnie debata dotyczy nacjonalizmu robotniczego. W tym sensie moja książka bywa czytana jako parabola sytuacji współczesnej. Wiele osób szuka w niej odpowiedzi na pytanie, dlaczego prawica z sukcesem mówi do klas ludowych. Jak sądzę, w książce udało mi się pokazać, że w czasie rewolucji endecja oferowała obietnicę upodmiotowienia poprzez przystąpienie do wspólnoty narodowej. Prawica budowała również poparcie wokół wizji społecznego porządku, która była wymierzona w rewolucyjne rozkiełznanie. Wreszcie poparcie dla endeków wynikało z ich jednoznacznie pozytywnej afirmacji własnej tożsamości językowej i kulturowej. Szybko okazało się, że poszerzenie sfery politycznej i zagospodarowanie nowych jej uczestników przez nacjonalistyczną prawicę niesie konsekwencje, którym liberalna wizja polityki nie jest w stanie zaradzić, takie jak na przykład wyłonienie się masowego, politycznego antysemityzmu.

Czy jest w tej książce coś, co z perspektywy czasu napisałbyś inaczej?

Z wymienionych powyżej powodów, czyli licznych rozsunięć i zapośredniczeń, wynikających z dostępnego materiału źródłowego, nie wiem, czy moja praca spełnia pokładane w niej oczekiwania. Historii ludowej jest w niej dość mało. Cały trzeci rozdział, „Reakcja”, to analiza reakcji nacjonalistycznych elit na ludową rebelię. Generalnie jednak staram się nie myśleć o książce w takich kategoriach – została opublikowana w takiej formie, w jakiej w tamtym czasie mogła zostać napisana. Rzecz jasna, stawiam sobie zarzuty i zdaję sobie sprawę z pewnych braków. Zarówno na własne przemyślenia, jak i na krytyczne uwagi pojawiające się w recenzjach do pewnego stopnia odpowiem w książce anglojęzycznej, którą właśnie przygotowuję.

Uchylisz rąbka tajemnicy odnośnie kolejnej książki?

Nie będzie ona bezpośrednim tłumaczeniem „Rebelii i reakcji”, choć dotyka podobnych kwestii i porusza dość zbliżone problemy. Będzie to, mam nadzieję, trochę dojrzalsze ujęcie, bardziej nakierowane w stronę wierności materiałom historycznym, w mniejszym stopniu zaś zestawiające je ze współczesnymi kategoriami analitycznymi. Koniec końców, terminologia nie zawsze odsłania wielowymiarowość rzeczywistości historycznej. Tym razem chcę bardziej posłuchać źródeł.

 

Wiktor Marzec  jest jednym z trójki nominowanych do Nagrody-Stypendium im. Stanisława Barańczaka przyznawanej w ramach Poznańskiej Nagrody Literackiej. Uroczysta gala z wręczeniem nagród i ogłoszeniem nazwiska tegorocznego stypendysty odbędzie się 25 maja 2018 roku w Centrum Kultury ZAMEK.

fot. Agata Zysiak