Archiwum
17.04.2013

Ruch społeczny – nie na sprzedaż

Piotr Kuligowski
Podskórny Poznań

Funkcjonujący od kilku lat na terenie Poznania ruch lokatorski nie od dziś nawiązuje otwarte, przyjazne relacje ze środowiskami kultury. Tym razem na styku środowisk artystycznych i społecznych powstał film dokumentujący zmagania mieszkańców kamienic z tak zwanymi czyścicielami kamienic, „Lokatorzy na sprzedaż”. Film ów – interesujący, nienużący i nieprzesadnie nadęty – ma być, zgodnie z zamysłem jego twórców, jedynie elementem szerszego ruchu społecznego, którzy zaistniał w ramach sprzeciwu wobec uporczywego nękania lokatorów.

Proceder czyszczenia kamienic znany jest w Poznaniu od 2010 roku, choć nie można wykluczyć, że podobne praktyki wcześniej odbywały się bez rozgłosu. W tym procederze chodzi o czysty rachunek ekonomiczny – kamienica kupiona z lokatorami jest tańsza, a opróżnienie jej z mieszkańców podbija rynkową wartość budynku. Rzecz jasna, ów proces powinien być możliwie szybki, by uniknąć ewentualnego rozgłosu i przynieść inwestorowi czysty zysk w stosunkowo krótkim czasie. Dlatego też znany już nie tylko w Poznaniu czyściciel kamienic, Piotr Ś., chełpi się tym, że potrafi pozbyć się lokatorów w trzy miesiące. Wszystko w majestacie prawa.

Zrealizowany przez niezależną grupę Kontrplan film „Lokatorzy na sprzedaż” składa się przede wszystkim z wypowiedzi kilkunastu osób – lokatorów i działaczy społecznych. Są one poprzecinane krótkimi fragmentami, ukazującymi zdewastowaną – pod pozorem remontu – kamienicę, bezskuteczne interwencje policji, happeningi Koalicji na Rzecz Mieszkańców Stolarskiej oraz jedną z demonstracji lokatorskich. Premiera tej produkcji w Teatrze Ósmego Dnia zbiegła się niemalże z apogeum rozgłosu, jaki wzbudziła dyrektorka tej instytucji, Ewa Wójciak, swym wpisem na Facebooku na temat nowo wybranego papieża. I choć sama Wójciak nie mogła być obecna na sali, to w przesłanym przez nią oświadczeniu stwierdziła dobitnie, że Teatr Ósmego Dnia nie ugnie się pod naciskiem niektórych miejskich radnych i pozostanie otwarty na inicjatywy nie tylko czysto artystyczne, ale także społeczne.

Z takim przekazem licznie zgromadzona widownia przystąpiła do oglądania „Lokatorów na sprzedaż”. Sądząc z reakcji wielu osób, oglądane sceny z całą pewnością na długo zapadną w pamięć, gdyż wielokrotnie wywoływały oburzenie i zażenowanie, znajdujące ujście w pustym, bezsilnym śmiechu. I choć można domniemywać, że widzowie dość dobrze orientują się w temacie procederu czyszczonych kamienic, to jednak indolencja struktur państwa w obrazie filmowym znalazła dużo bardziej dobitny wyraz niż w setkach suchych przekazów prasowych na ten temat.

Ostrze czyścicieli, skierowane przeciwko mieszkańcom kamienic, uderza w osoby starsze, zazwyczaj od kilkudziesięciu lat zajmujących lokum, z którego po tak długim czasie próbuje się ich usunąć. Z racji wieku są to osoby niejednokrotnie schorowane, a zmagania z „atrakcjami”, towarzyszącymi pseudo-remontom, wywołują jedynie nowe dolegliwości. Dewastowanie klatki schodowej, któremu towarzyszy między innymi zagruzowanie schodów, przybicie do nich wykładziny czy zabicie dyktą drzwi (przez co otwierają się jedynie na szerokość kilkunastu centymetrów) prędzej czy później może zresztą doprowadzić do tragedii – choćby zniesienie starszego, schorowanego mieszkańca na noszach do karetki pogotowia spowoduje stratę cennych w takich momentach minut.

Piotr Ś., jak pokazano na filmie, niejednokrotnie w sposób pośredni groził lokatorom pożarem lub całkowitym zalaniem ich mieszkań. Szokująca była jego konferencja prasowa, w której z wyższością odnosił się do dziennikarzy (zwłaszcza do Piotra Żytnickiego z lokalnej „Gazety Wyborczej”) i twierdził, że gdyby tylko mógł wejść do kamienicy przy ulicy Stolarskiej, to po czterech dniach podłączyłby wodę. Słowa te były oczywistą kpiną, gdyż prokuratura nałożyła na niego zakaz zbliżania się do budynku na odległość mniejszą niż 100 metrów. Poza tym Ś. niedwuznacznie wskazywał, że jeśli jego pracownicy nie będą wpuszczani do kamienicy – a był to okres, gdy zdesperowani mieszkańcy zabarykadowali wejścia – to wybuchnie w niej pożar.

Fakty te, choć budziły wśród widzów filmu słuszne oburzenie, okazały się w praktyce przyczynkiem do stworzenia szerokiego ruchu społecznej samoorganizacji i solidarności. W filmie znalazły się ujęcia z licznych happeningów, a wypowiadające się osoby wywodziły się z najróżniejszych środowisk. W debacie, która odbyła się po projekcji, głos zabrali między innymi lokatorzy, którzy mieszkali przez wiele lat w swoich mieszkaniach przy ulicy Strusia czy Niegolewskich, lecz ugięli się pod presją czyścicieli i obecnie zamieszkują inne lokum. Mimo słabości psychicznej, postanowili oni nie składać broni i obecnie aktywnie uczestniczą w działaniach Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, oferując pomoc osobom, które w przyszłości znajdą się w podobnej sytuacji.

Muzycznym akcentem, kończącym film „Lokatorzy na sprzedaż”, był fragment utworu „Kryzys” postpunkowego duetu Kopyt/Kowalski. Padające w nim słowa: „Nie ma żadnego kryzysu, to jest normalny stan” są doskonałą pointą obrazów, z którymi skonfrontowano widzów w Teatrze Ósmego Dnia. Oby wzbudzone w nich uczucia doprowadziły do konkretnych działań, które raz na zawsze zatrzymają barbarzyńskie praktyki panów w czarnych skórach i z szerokimi karkami, nękających starszych, schorowanych mieszkańców naszego miasta.

alt
fot. Strefa wolna od śruby – kadr z filmu „Lokatorzy na sprzedaż”