Archiwum
02.04.2014

Pyrkon 2014 – prestiż i nijakość

Łukasz Hajdrych
Podskórny Poznań

Jeśli ktoś zechciałby pokusić się o opisanie tegorocznego Pyrkonu jednym słowem, to brzmiałoby ono prawdopodobnie: „ogromny”. Poznański konw… ups! „festiwal fantastyki”, organizowany przez Klub Fantastyki Druga Era, z każdym kolejnym rokiem przyciąga coraz więcej uczestników, bezapelacyjnie wyrastając na największą imprezę tego typu w Polsce. Już dwa lata temu organizatorzy, wykorzystując znany internetowy mem z Vegetą chwalili się, że liczba uczestników wyniosła „over 6000!”, nie spodziewając się, że w następnym roku rekordowy wynik zostanie pobity ponownie (12 tysięcy akredytowanych osób), a w 2014 roku przekroczy 20 tysięcy (sic!). Tym samym Pyrkon uplasował się na pierwszym miejscu w skali kraju i w czołówce konwentów fantastycznych w Europie.

Jak zwykle na Pyrkonie pojawiło się wielu znanych polskich i zagranicznych gości. Z Polaków nie zabrakło między innymi Mai Lidii Kossakowskiej, Jarosława Grzędowicza czy Jakuba Ćwieka, z Ukrainy zaś przyjechali Olga Gromyko i Siergiej Legieza. Sporym zaskoczeniem było zorganizowanie spotkania autorskiego z Wielkim Grafomanem (czyt. Andrzejem Pilipiukiem) w niewielkiej sali literackiej zamiast na scenie, w efekcie czego chętnych do wejścia do sali było znacznie więcej niż dostępnego miejsca – co zresztą było notorycznym problemem festiwalu, na którym pojawiło się prawie 10 tysięcy osób więcej, niż planowali organizatorzy.

Już niemal tradycyjnie poznański festiwal stał się areną zmagań cybersportowców. Fanom gier elektronicznych oddano do dyspozycji cały pawilon, w którym gracze mogli zmierzyć się między innymi w „StarCrafcie II”, „League of Legends” oraz „Heartstone: Heroes of Warcraft”. Dla widzów przygotowano specjalne miejsca siedzące oraz duże ekrany, na których można było śledzić rozgrywki turniejowe wraz z porządnie prowadzonymi relacjami. Widać, że twórcy starają się inwestować w ten filar fantastyki i nie zdziwiłbym się, gdyby za rok, dwa w trakcie Pyrkonu były rozgrywane regularne mecze ligowe.

Mimo braku wielkich premier na festiwal nie mogli narzekać również fani planszówek: przygotowano dla nich naprawdę duży Games Room, w którym odbyła się prezentacja kilku nowych gier, z czego przynajmniej jedna ma szansę stać się prawdziwym hitem. „Pan Lodowego Ogrodu” – bo o nim mowa – był chyba najbardziej obleganym prototypem na Pyrkonie 2014. Kolejki do gry były kilkugodzinne i wielu chętnych nigdy nie zdołało w nią zagrać – dość powiedzieć, że pomimo zapisu na listę oczekujących o godzinie 12, przez cały dzień nie udało mi się zasiąść do stołu (twórcy pakowali się około 22.00, wiele więc mówi to o ilości chętnych; podobnie jak fakt, że SMS z informacją, że nie udało mi się zakwalifikować do testów, otrzymałem… w środę rano po festiwalu). Udało mi się jednak podpatrzeć rozgrywki w tę grę i z czystym sumieniem mogę napisać, że w chwili obecnej prezentuje się naprawdę dobrze. Szczególnie spodobał mi się pomysł na wplecenie do gry głównego bohatera kwadrologii, czyli Vuko Draakainena – jak wiadomo, jego głównym celem było ewakuowanie bądź zlikwidowanie członków ziemskiej ekspedycji naukowej znajdującej się na planecie Midgaard. W obliczu ich otwartego buntu i ogłoszenia się bogami misja Vuko zmieniła się z ratunkowej w eksterminacyjną i świetnie zostało to zaprezentowane w grze: nad graczami wcielającymi się w jednego z czterech naukowców cały czas wisi zagrożenie w postaci głównego bohatera. Nawet jeśli wszyscy przy stole stawiają raczej na defensywny styl gry, to zabawa i tak toczy się w przyzwoitym tempie, napędzana przez sam system.

Żeby jednak nie przechwalić tegorocznego Pyrkonu, pora na kilka gorzkich słów. Przede wszystkim: na część prezentacji nie udało mi się dostać ze względów… organizacyjnych. W niedzielne popołudnie razem z co najmniej dziesięcioma innymi osobami przez ponad godzinę bezskutecznie szukałem prezentacji „Cthulu Wars”, a we właściwe miejsce nie potrafili nas skierować ani gżdacze, ani ludzie zajmujący się Games Roomem. Do tej pory nie wiem, czy prezentacja w ogóle się odbyła i gdzie.

Największym rozczarowaniem dla mnie była jednak pewna nijakość programu. Chyba po raz pierwszy nie musiałem dumać nad godzinową rozpiską atrakcji i zastanawiać się, na którą prelekcję czy spotkanie autorskie się udać. Nie wiem, może wynika to po prostu z tego, że z wiekiem coraz częściej traktuję tego typu wydarzenia jako okazję do spotkania się ze znajomymi z różnych krańców Polski. I chociaż część osób, z którymi rozmawiałem, miała podobne odczucia, to gigantyczne kolejki do sal prelekcyjnych wydawały się mówić coś innego.

W ramach podsumowania: szczególnie cieszy mnie fakt, że fantastyka (przynajmniej w Poznaniu) wychodzi z cienia i przestaje być traktowana jako podejrzane dziwactwo, a staje się po prostu zwykłym hobby. W sobotnie i niedzielne popołudnie często można było zauważyć rodziny z małymi dziećmi, które nawet jeśli nie były całkowitymi nerdami, za jakich uchodzą zwykle uczestnicy konwentów, to po prostu pojawiały się, aby spędzić w miłej atmosferze kilka godzin. Przeniesienie Pyrkonu na teren MTP i rosnąca z każdym rokiem liczba uczestników sprawiają, że poznański festiwal staje się wydarzeniem niemal prestiżowym, na którym po prostu wypada się pojawić. I już tylko z tego powodu organizatorom należą mu się podziękowania i słowa zachęty, żeby w przyszłym roku było jeszcze lepiej. Przecież 30 tys. nie weźmie się znikąd!

Festiwal Fantastyki Pyrkon 2014
Poznań, 21–23.03.2014

alt
Fot. wersja prototypowa gry „Pan Lodowego Ogrodu” (materiały wydawcy).